W ostatnim czasie miałem okazję korzystając z biura podróży Rainbow Tours odbyć podróż Bałtyckim Szlakiem. W skrócie jest to wycieczka objazdowa po 3 krajach nadbałtyckich (Litwa, Łotwa i Estonia) w teorii trwająca 8 dni kalendarzowych. W tym wpisie podzielę się swoimi przemyśleniami na temat odwiedzonych krajów oraz samej organizacji wyjazdu.
8 dniowa wycieczka – prawda czy fałsz?
Zgodnie z informacją udostępnianą przez biuro Rainbow Tours wycieczka Bałtyckim szlakiem trwa 8 dni. Jest to oczywiście prawda, ale mocno naciągana. Dzień pierwszy i ósmy to tak naprawdę kilka godzin. Osoby jadące z Warszawy wyjeżdząją z niej pierwszego dnia po 23, a wracają ósmego dnia przed 3 w nocy. Drugi dzień to jazda do Tallinna, z krótką przerwą na zwiedzanie pałacu w Rundale. Pozostałe dni to głównie kilka godzin zwiedzania i kilkaset kilometrów do przejechania.
Tak naprawdę o długości tego wyjazdu świadczy liczba 5 noclegów, czyli 6 dni, w czasie których zwiedzana jest chociaż jedna atrakcja turystyczna.
Przejazd w czasie wycieczki
Podróż mijała spokojnie. Autobus nie należał do najnowocześniejszych, ale nie sprawiał większych problemów. Kierowcy jechali spokojnie i bezpiecznie. Nie przekraczali prędkości i dostosowywali ją do warunków na drodze. Do wszystkich punktów dojeżdzali przed czasem.
Zakwaterowanie i wyżywienie
Hotele w Tallinnie, Rydze, Kłajpedzie i Wilnie w jakich kwaterowani są uczestnicy wycieczki nie są złe. Zgodnie z informacją umieszczoną w opisie oferty są to hotele 2 gwiazdkowe. We wszystkich było czysto, jedzenie raz było średnie raz dobre. Raz skromne, a raz obfite. We wszystkich hotelach dostępny był internet bezprzewodowy (WiFi) – w Kłajpedzie tylko w okolicach recepcji w pozostałych również w pokojach. Biorąc pod uwagę, że pobyt w hotelu trwał od 10 do 12 godzin na dobę są to warunki wystarczające.
Pilot, przewodniczki i dodatkowe opłaty
Pilot opiekujący się grupą to jedno wielkie nieporozumienie. Jest to osoba starsza, która ma za sobą kilkadziesiąt lat w branży i wyraźnie popada w rutynę. Widać też, że coraz częściej brakuje sił.
Osoba odpowiedzialna za grupę często ją zostawiała i pozostawiała opiece przewodniczki. Na obecność pilota można było liczyć tylko w sytuacji kiedy przewodniczka mówiła po rosyjsku i potrzebny był tłumacz na polski. W pozostałych sytuacjach pilot miał czas dla siebie i spędzał go według swojego uznania.
Zgodnie z opisem na stronie Rainbow Tours w skład świadczonych usług wchodzą:
Cena obejmuje: przejazd komfortowym autokarem (wyposażonym w klimatyzację, wc, barek, dvd), zakwaterowanie w hotelach (5 noclegów), 5 śniadań, program turystyczny jw., opiekę pilota, ubezpieczenie T.U. EUROPA S.A. (NNW, KL, CP, assistance i bagażu).
Jedną z pozycji jest opieka pilota. Niestety, jest to nieprawda, bo pilot regularnie porzucał grupę. W czasie zwiedzania miejsc z przewodniczką zamiast zamykać grupę szedł na jej czele, ogólnie średnio panował nad tym co się dzieje i gdyby nie to, że grupa sama z siebie była zdyscyplinowana mogło dojść do nieprzyjemnych sytuacji.
Przwodniczki na wyjeździe można podzielić na dwie grupy: polskojęzyczne i rosyjskojęzyczne. Te mówiące po polsku przez większość czasu pełniły też rolę pilota, bo opiekunowi grupy coś weszło w plecy… W przypadku rosyjskojęzycznych, z jednym wyjątkiem w Tartu, można było odnieść wrażenie, że muszą wyrobić pańszczyznę i najchętniej to by dały do obejrzenia pokaz sladów z nagranym komentarzem.
Za usługi przewodników trzeba dodatkowo zapłacić i niestety jest to obowiązkowe. Każdy uczestnik wyjazdu musi wpłacić obowiązkowo pilotowi 100 euro i nie jest też informowany na co dokładnie i w jakich proporcjach są przeznaczane te pieniądze (oczywiste jest, że część tych pieniędzy idzie bezpośrednio do kieszeni pilota), ale jaka część z tych pieniędzy jest przeznaczana na obiadokolacje, jaka na przewodników, jaka na wstępy pozostaje wielką tajemnicą.
Budzi to pewne kontrowersje szczególnie w Wilnie, gdzie pilot poinformował, że uczestnicy muszą wybrać czy chcą mieć czas wolny, czy iść do muzeum Adama Mickiewicza. Obie pozycje są wymienione w programie i nie ma tam informacji, że albo to, albo to. Na bilet wstępu do muzeum pieniądze znajdowały się we wpłaconych 100 euro, ale osoby, które nie poszły do muzeum, nie dostały zwrotu równowartości biletu.
Program wycieczki
Program wycieczki jest bardzo napięty. Głównie dlatego, że konieczne jest przejeżdzanie po kilkaset kilometrów dziennie. A jak już osiągnięty jest punkt docelowy trzeba w krótkim czasie wszystko zobaczyć często pędząc. Na szczęście w przypadku stolic to co można zobaczyć jest tego warte. W przypadku innych miast należałoby się zastanowić na sensem tych pozycji w programie oraz czasem na nie poświęcanym.
Estonia
Program zwiedzania Estonii składa się z 3 głównych elementów:
- Stare Miasto w Tallinnie – stare miasto w Tallinnie jest w bardzo dobrym stanie. Widać, że władze miasta nastawione są na turystykę i poprzez średniowieczne zabytki starego miasta starają się pokazać tak, żeby stworzyć średniowieczny klimat. Trzeba przyznać, że wychodzi im to całkiem dobrze.
- Skansen w Tallinnie – skansen położony na kilkudziesięciu hektarach skłądający się ze starych budynków z całej Estonii. W czasie wycieczki ogłądany jest tylko fragment. Tylko dla miłośników tego typu muzeum.
- Miasto Tartu – nieduże miasteczko na południowy wschód od Tallinna. Kilka ciekawych zabytkowych budynków i urok małego miasteczka.
W całej Estonii widoczne są wpływy czasów ZSRR. Osoby znające rosyjski mają znacznie większe szanse na porozumienie się z Estończykami niż ci, którzy biegle posługują się angielskim. W wielu sytuacjach może się okazać, że nasz rozmówca bez problemu rozumie język polski, tyle że bedzie odpowiadał po rosyjsku.
Język angielski daje szansę na porozumienie się z młodymi ludźmi, ale tych jest coraz mniej, bo bardzo wielu z nich wyjeżdża za pracą do bogatszych krajów Unii Europejskiej. Podobnie wyludnia się Litwa i Łotwa.
W programie zwiedzania nie znalazło się miejscowe ZOO. Dla wielu osób mogłoby być lepszą alternatywą od chodzenia pomiędzy podobnie wyglądającymi chatami w skansenie.
Z tego co warto kupić w Tallinnie i w Estonii to przede wszystkim czekolady i inne słodycze firmy Kalev. Naprawdę dobre i w rozsądnych cenach. Dla miłośników ciepłych ubrań wełniane czapki, szale i swetry. Niestety, są bardzo drogie w miejscach turystycznych – na przykład czapka pinokio (z długim ogonem wychodzącym z czapki pełniącym funkcję szalika) za około 30-40 euro. Miłośnicy mocnych trunków też znajdą coś dla siebie. W wielu miejscach Estonii można też kupić bursztyn w różnej postaci, ale pochodzi on głównie z Polski lub z Litwy.
Łotwa
W ramach zwiedzania Łotwy odwiedzane są następujące miejsca:
- Pałac w Rundale – pałac upodobniany do Wersalu, zwiedzany jest drugiego dnia w czasie przerwy w jeździe do Tallinna. Budzi skojarzenia z Wersalem, ale jest dużo mniejszy i brzydszy. Taka średniej jakości podróbka, którą można ominąć.
- Ryga – bardzo ciekawe miasto z ciekawą architekturą. Niestety władze miasta jeszcze nie zrozumiały, że mają potencjał turystyczny i są mało przyjazne dla turystów. Znalezienie bezpłatnych a nawet płatnych publicznych toalet nie jest łatwe. Według mnie warto odwiedzić.
- Park Narodowy Gauja – wizyta składa się ze zwiedzania zamku oraz ruin zamku. Ciekawe obiekty, które na pewno będą interesujące dla miłośników tego typu zabytków, a i pozostali nie powinni się nudzić.
Mniejszość rosyjska na Łotwie stanowi 28% mieszkańców (w Rydze 41%) przez co znajomość języka rosyjskiego bardzo ułatwia komunikację. Znając język angielski też można sobie poradzić, ale jest dużo trudniej.
W Rydze widać wiele pozostałości po ZSRR. Miasto posiada budynek podobny do warszawskiego Pałacu Kultury i Nauki, ale niestety nie znajduje się on w programie wycieczki. Mógłby to być dodatkowy smaczek.
Podobnie jak w Estonii również na Łotwie można znaleźć dużo bursztynu. Jest to import z Polski i z Litwy. Miłośnicy trunków na pewno znajdą coś dla siebie (piszę o tym, ponieważ pilot często mówił o alkoholu i o jego walorach smakowych). Z innych produktów warto zainteresować się słodyczami firmy Laima. Polecane są też ryskie szprotki, które podobno są bardzo smaczne – jeszcze nie próbowałem, ale zakupiłem na potem.
Litwa
Zwiedzanie Litwy wywołało najwięcej kontrowersji. O ile w przypadku dwóch wcześniejszych krajów można było narzekać, że za mało i za szybko to w przypadku Litwy pojawiało się też pytanie po co, oraz dlaczego tylko tyle.
Na Litwie odwiedzane są:
- Kłajpeda – portowe miasto żyjące z Białorusi.
- Połąga – kurort z Muzeum Bursztynu, które warto zobaczyć.
- Kiejdany – niestety nie wiem po co jest to w programie. Pobyt w mieście zajmuje 2 godziny. Pierwsza godzina spędzana jest na oglądaniu nudnych i brzydkich budynków, druga na parkingu przed hipermarketem. Pozycja, która wydłuża drogę, i zabiera czas, który można by poświęcić na lepsze zwiedzanie innych miejsc.
- Kowno – na zwiedzanie miasta poświęcona jest tylko godzina! Zdecydowanie za mało czasu. Miasto sprawia wrażenie klimatycznego i wartego dłuższego zwiedzania. Niestety pobyt w Kiejdanach marnuje czas, który można by poświęcić na Kowno.
- Wilno – bardzo ładne miasto z wieloma ciekawymi obiektami, które warto zobaczyć. Wielką zaletą miasta jest to, że bez problemu można w nim porozumiewać się po polsku.
- Troki – małe miasteczko pod Wilnem z odbudowanym zamkiem. Z daleka zamek wygląda ciekawie. Niestety bliższy kontakt pokazuje, że ktoś nie zadbał o detale – widać wiele sztuczności.
Pod względem języków Litwa to dość dziwny kraj. W większości kraju można bez problemu porozumieć się po rosyjsku. W przypadku Wilna i okolic bardzo dużo ludzi mówi po polsku (w stolicy prawie 19% mniejszość polska, w kraju 6,3%). Znajomość angielskiego może być przydatna, ale raczej w kontaktach z ludźmi młodymi.
Każde z odwiedzanych miast jest inne. Kłajpeda to typowy port, kilka zabytkowych budynków i ledwo żywy port. Połąga to kurort. Kowno to miasto, które dopiero sobie uświadamia, że może przyciągać turystów, a Wilno przez to, że w swojej historii leżało w różnych krajach ma w sobie coś przyciągającego.
Na straganch na Litwie można znaleźć bursztyn, ale w tym przypadku są spore szanse, że jest to miejscowy bursztyn, a nie importowany. Oczywiście miłośnicy czegoś mocniejszego też znajdą coś dla siebie. Z wędlin polecany jest kindziuk – wygląda zdecydowanie inaczej niż to co jest w Polsce sprzedawane.
Ceny, waluty Litwa, Łotwa, Estonia
W czasie wyjazdu byłem świadkiem sytuacji dziwnych. Jeden z pierwszy postojów miał miejsce tuż przed świtem na granicy polsko-litewskiej (po stronie polskiej). Dla większości osób była to szansa na zakupów waluty litewskiej (LTL, 1 lit) oraz łotewskiej (LVL, 1 łat). W Estonii od początku roku 2011 jest euro (EUR, 1 euro). Kurs w granicznym kantorze był bardzo korzystny w stosunku do tego co można zobaczyć w kantorach w głębi kraju.
Na czym polegała dziwność sytuacji? Ludzie zamiast wymieniać złotówki, zaczęli wymieniać euro na lity i łaty. Inaczej mówiąc, zamiast wydać złotówki, które mieli, sprzedali euro i kupili za otrzymane złotówki lity i łaty. Oczywiście wielu z nich nawet nie zwróciło uwagi, że wymieniając euro na lity otrzymywali dwa druki z informacją o transakcji. Pierwszy potwierdzający wymianę euro na złotówki, drugi złotówek na lity. Biorąc pod uwagę, że wcześniej kupili euro za złotówki to cała ta zabawa oznaczała 3-krotne przewalutowanie pieniędzy.
W każdym mieście znajdującym się na trasie wycieczki bez problemu w lokalnych kantorach (w większości) można wymieniać złotówki – w Wilnie w miejscach gdzie przechodzi wycieczka jest z tym ciut gorzej, ale na wielu straganach można płacić w złotówkach. Oznacza to, że nie trzeba kupować na zapas euro i wymieniać go na lokalną walutę, bo złotówka jest tam normalnie wymienialna. A jak zabraknie pieniędzy to zawsze jest bankomat, który nawet z prowizją może być lepszy niż wymiana PLN -> EUR -> waluta cel.
Wielokrotne wymianianie walut ma dodatkowe znaczenie, ponieważ we wszystkich tych krajach ceny większości produktów są wyższe niż w Polsce. Różnice wynoszą od 10 do 30% (przeliczając ceny po średnim kursie) – co przy dodatkowych wymianach walut może te różnice zwiększyć do 50-60%. Dużo wyższe ceny są na Łotwie i w Estonii. Ceny na Litwie są dużo bardziej zbliżone do tych w Polsce. Mimo wyższych cen przeciętne zarobki netto w tych krajach są albo na podobnym poziomie jak w Polsce, albo nawet niższe…
Podsumowanie
Republiki nadbałtyckie z całą pewnością są warte odwiedzenia i każdemu polecam pojechanie tam. Czy program wycieczki Rainbow Tours wyczerpująco pokazuje te kraje? Zdecydowanie nie, ale byłem tego świadom przed wyjazdem. Wynika to głównie z tego, że większość czasu zajmują przejazdy pomiędzy poszczególnymi punktami programu oraz nieprzemyślane postoje, czasy wolne i położenie nacisku na odwiedzenie punktów, które nie są tego warte.
Osobiście mam spore wątpliwości czy skorzystać jeszcze kiedyś z usług tej firmy, ponieważ czuję duży niesmak po tym wyjeździe wynikający z beznadziejnej opieki pilota oraz nieprzemyślanego programu. Na pewno jeszcze kiedyś wrócę do tych krajów, ale już raczej na własną rękę lub z innym biurem podróży.
Uwaga! Wszystkie zdjęcia w treści wpisu są mojego autorstwa. Gdyby z jakiegoś powodu kogoś naszło, żeby je wykorzystać to wypadałoby wcześniej zapytać o zgodę.
Program wyjazdu znajduje się pod adresem: http://www.rainbowtours.pl/baltyckim-szlakiem/zakwaterowanie-bsz.Wrażenia z wyjazdu Bałtyckim Szlakiem z Rainbow Tours,